Gdy szli, wszyscy się za nimi oglądali...
Katalog znalezionych haseł
 
Cytat
Dlaczego trzeba całego życia, by sobie uświadomić, że złowróżbne znaki pojawiają się równie często jak ptaki na czereśni? Jonathan Carroll - Zaślubiny patyków
Start Koniec... Duclos... XIV...
 
  Witamy

Nie sposób jednak zaczynać od nowa. Tylko niemowlę może zacząc całkiem od początku
Nadszedł rok tysiąc dziewięćset siódmy i teraz było tam miasto. Wyrosło nagle, niemal w przeciągu nocy: najpierw uruchomiono kopalnię numer dwanaście, potem czternaście i piętnaście, wreszcie szesnaście. Zbudowano tory kolejowe, a torami przyjechali górnicy. Początkowo przyjeżdżali zza oceanu, z Anglii, Irlandii, Szkocji i Walii. Później zaczęli przyjeżdżać zewsząd. Dominion Coal Company wykupiła ziemię i zbudowała setki domków pracowniczych, praktycznych drewnianych bliźniaków. Zbudowano szkołę, katolicki kościół, Luvovitzowie otworzyli własne delikatesy i sklep z koszernym mięsem, Maclsaacowie drogerię i cukiernię, a towary zgromadzone w sklepie towarzystwa stalowego skradłyby duszę każdej górniczej żony, i to bez pomocy Mefistofelesa. W piątkowy wieczór górnik wręczał żonie kopertę z zarobionymi pieniędzmi. Żona otwierała ją i zaczynała biadolić, że mąż wydał tak dużo na piwo. Problem polegał na tym, że gdy nadchodziła pora sobotnich zakupów, koperta z tygodniówką - wszystko jedno, czy górnik nadwerężył ją, czy nie - ledwo starczała na wyżywienie sześcioosobowej rodziny. Ale ci z towarzystwa mieli na to lekarstwo: „kartę”. Był to rodzaj kredytu. Żona mogła wydawać pieniądze tylko w tych sklepach, które sprzedawały towary niedostępne w sklepie towarzystwa. A w sklepie towarzystwa musiała kupować „na kartę” żywność, obuwie, ubranie i naftę. Koperta z tygodniówką męża robiła się coraz cieńsza i cieńsza, i wkrótce zostawał w niej tylko krótki bilans podsumowujący, ile są winni za czynsz, jak wysokie odsetki naliczył im sklep i ile jeszcze mogą tam wydać. Sklep towarzystwa nazywano „Os-kub”. Ludzi wciąż przybywało - tłoczyli się na biegnących z północy na południe ulicach i na biegnących ze wschodu na zachód alejach, z których niemal każda nosiła imię katolickiego świętego lub węglowego magnata. Miasto zrodzone z koniunktury. Oficjalnie nie istniało, nie miało jeszcze nazwy, mimo to dom Piperów znalazł się nagle na ulicy, która - w przeciwieństwie do miasta - nazwę miała: Wodna. Ulica Wodna. Materia nie była w kościele od dnia ślubu. Teraz, kiedy tuż obok wyrósł katolicki kościół, nie było powodu, żeby nie mogła tam pójść. Niemniej czuła, że na to nie zasługuje. Matka Boska nie odpowiedziała na jej modły. Materia wciąż nie kochała córki i była pewna, że wina za to tkwi w jej sercu: - Katarzyno, ta’ai la hun. Wzięła dziecko na kolana, objęła je i zaśpiewała, monotonnie, w charakterystyczny sposób: Kan andi asfur Zarifwa ghandur Rasu ahmar, szaru asfar Bas ujunu sud Sud misla- l-lajl... Kołysała córeczkę, kołysała i nagle ogarnął ją smutek - czy to miłość? Uczucie do miłości zbliżone? Oby. Oby. Katarzyna miała chłodną skórę. Ogrzeję cię - pomyślała. I śpiewała dalej. Dziecko zastygło bez ruchu, wciśnięte w jej wielkie, pulchne, rozkołysane ciało. Materia pogładziła je po ognistych włosach, ciepłą brązową dłonią przesunęła po zielonych, szeroko otwartych oczach. Dziewczynka wstrzymała oddech. Próbowała tej pieśni nie rozumieć. Próbowała myśleć o tatusiu, o rzeczach jasnych i przyjemnych: o świeżym powietrzu i zielonej trawie. Bała się, że tatuś się dowie. Że będzie urażony. I ten zapach... Materia wypuściła córkę z objęć. Nic z tego. Bóg ją przejrzał, Bóg widział, co ma w sercu. A w sercu miała pustkę. Przestała chodzić na strych, żeby wypłakiwać się nad otwartą skrzynią, i płakała teraz, gdziekolwiek popadło. Płakała, nie przerywając pracy, a płacząc, nie wykrzywiała nawet twarzy. - Poprosimy jednego twardziocha i dwie pomadki - powiedział Jakub. W cukierni Maclsaaca pachniało wiosenną sosną, gorzkimi ziołami i słonymi irysami. Pan Mclssac sięgnął do przechylonego dzbana pełnego tęczowych pyszności. Za nim, na dziesiątkach wiszących jedna nad drugą półek, stały butelki oraz pudełka z proszkami, esencjami, olejkami i maściami. Na wszelkie dolegliwości. Maclsaac poczęstował Katarzynę cukrową laseczką o smaku sarsaparylli, lecz dziewczynka zawahała się i popatrzyła na ojca. - W porządku, kochanie - powiedział Jakub. - Pan Maclsaac nie jest obcym. Maclsaac spojrzał poważnie na Katarzynę, pochylił głowę i rzekł: - Śmiało, dotknij. Dotknęła jego gładkiej jak kula bilardowa łysiny i uśmiechnęła się. - Słyszałem, że masz tęgie płuca, panienko. Ssąc cukrową laseczkę, rezolutnie skinęła głową. Maclsaac roześmiał się. Jakub się rozpromienił i razem z Katarzyną wyszedł ze sklepu. - Jest śliczna - powiedziała pani Maclsaac, siedząc na szczeblu rozsuwanej drabiny. - Tak, śliczna. - Za śliczna. Nie dadzą rady jej wychować. Żona przypilnowała sklepu, mąż wyszedł na zaplecze, żeby łyknąć „kropelkę czegoś na wzmocnienie”. Pan Maclsaac brał udział w wojnie burskiej

comp
Nie sposĂłb jednak zaczynać od nowa. Tylko niemowlÄ™ moĹĽe zaczÄ…c caĹ‚kiem od poczÄ…tku" 8 I przynieśli do niej książęta filistyńscy siedem powrozów, jak była rzekła, 9 i związała go nimi, podczas gdy się u niej ukryła zasadzka i w komorze końca sprawy...27 Sam jeden, zdany na własne tylko sily, odpowiedzialny za wszystko, z początku otaczany niechęcią i nieufnością — zaczyna pracę z troską o los dzieci, o los...Przyszło tylko kilka osób z doliny, byli za to wszyscy uczniowie z miasta — paru śpiewaków i pianistów, kilku gitarzystów i paru komików...Przejście było zupełnie puste i pomimo deszczu, który walił w dach nad nimi, pachniało zwyczajnym suchym zapachem takich zakurzonych miejsc...Próbowała otworzyć okno od strony trawnika, ale ja je przedtem zaryglowałem i kapitan dostanie mimo wszystko różowy pokój, i będzie musiał puszczać dym do komina...Strach mnie oblatuje, bo co też synek zechce ze mną zrobić, jeżeli Mariola nie wróci? W głowie od tego mi się kołuje i ogólna niechęć do wszystkiego ogarnia...Nie ośmielił się zwlekać chwili dłużej, gdyż prowadzony przez swych strażników z każdym krokiem, zbliżał się do tego, co nimi zawładnęło...Orzeł, co niedaleko na stromej skale siedział i, nastroszywszy pierze, przypatrywał się wszystkiemu, zatrzepotał nagle szeroko skrzydłami, uderzył niemi gwałtownie...Postać, która wyłoniła się z dymu i stanęła przed nimi była dwukrotnie wyższa od długonogiego Faebura z Eridu...Dwóch pustelników podeszło do mnie i poprosiło o pomoc, a ja niechętnie zgodziłem się na potajemne spotkanie z nimi głęboko w lesie...
Cytat

Hi mihi doctores semper placuere docenda qui faciunt plus, quam qui facienda docent - ci mi siÄ™ nauczyciele podobali w uczeniu, ktĂłrzy raczej czyniÄ… niĹĽ uczÄ… rzeczy juĹĽ uczynionych.
Do sukcesu nie ma żadnej windy. Trzeba iść po schodach
Fidei Defensor (Fid Def lub fd) - obrońca wiary (tytuł Henryka VIII bity na wszystkich brytyjskich monetach). (tytuł Henryka VIII bity na wszystkich brytyjskich monetach). (tytuł Henryka VIII bity na wszystkich brytyjskich monetach)
Eripuit coelo fulmen, sceptrumque tyrannis - wydarł niebu piorun, a berło tyranom.
Ignorancja nie jest niewinnością, jest grzechem. Browing R

Valid HTML 4.01 Transitional

Free website template provided by freeweblooks.com