Nie sposób jednak zaczynać od nowa. Tylko niemowlę może zacząc całkiem od początku
Należał do
krwiożerczego Christophera Kenta. Nie dostrzegła na pokładzie nikogo z załogi.
Bała się. Gdzie byli? Słyszała już o metodach Kenta – uderzał szybko i
brutalnie. Atakował,
poskramiał i znikał, zanim ofiary zdążyły przygotować się do obrony.
Gorączkowo patrzyła w lunetę, przyglądała się wzgórzom między zatoką a odległą o
trzy
kilometry plantacją. Gdzieś w tej zieleni był Henri ze swoim ludźmi, nadzorował
zbiory trzciny,
ale go nie widziała.
Christopher Kent był utrapieniem wszystkich kolonistów, łajdakiem, którzy nie
ograniczał
się do atakowania statków, napadał także na lądzie. Wszyscy właściciele
plantacji ukrywali
majątek gdzieś na terenie swoich posiadłości. Tylko tak mogli zabezpieczyć
fortunę. Kent o tym
wiedział. Przybywał nocą, zaskakiwał swoje ofiary i zmuszał je do wskazania,
gdzie jest złoto.
Często stosował tortury.
– Błagam, Boże – wyszeptała pobladłymi nagle wargami. – Niech tu nie trafią.
Właśnie wtedy ich dostrzegła. Piraci wspinali się po wzgórzu, pędząc przed sobą
nadzorców
i niewolników przez pole trzciny cukrowej. Henri, strącony z konia...
– Colette, przynieś muszkiet! – Z tej odległości na pewno nikogo nie trafi, ale
przynajmniej
ostrzeże innych. Ciekawe, czy żołnierze w twierdzy wiedzą o piratach. Raczej nie
– myślała.
Dzwony w kościele biłyby na alarm, strzelałyby działa. Kent podpłynął z
zawietrznej strony
wyspy i zacumował w małej zatoczce. Dwa pasma górskie kryły płaskowyż, na którym
leżała
plantacja. Piraci atakują szybko, niepostrzeżenie, podchodzą niczym duchy,
pozostawiając po
sobie trupy i zgliszcza. Minie co najmniej dzień, zanim żołnierze zorientują się
w sytuacji,
a statek Kenta będzie już daleko na morzu.
– Co się stało, madame? – spytała bez tchu młoda czarna kobieta, wbiegając po
wąskich
schodach z długim, nieporęcznym muszkietem w rękach. Colette urodziła się na
Martynice, jak
jej matka, ale babka została sprowadzona z Afryki, wraz z tysiącami innych, by
pracować na
plantacjach trzciny cukrowej i tytoniu dla francuskich kolonistów.
– Wyślij Hercules’a do twierdzy – powiedziała Brigitte, usiłując zlokalizować
piratów bez
pomocy lunety. Słońce jednak schowało się już za horyzont, robiło się coraz
ciemniej. – Powiedz
mu, żeby biegł, Colette! Powiedz, że piraci...
I wtedy go zobaczyła. To był Christopher Kent, wysoki mężczyzna ubrany na
czarno. Miał
na sobie bufiaste spodnie i długi płaszcz, twarz zasłaniało mu szerokie rondo
trójgraniastego
kapelusza, którego białe pióra powiewały na wietrze. Przez moment widziała jego
oblicze.
O zgrozo! Pirat przypominał jej widmowego kochanka ze snów.
Umysł Brigitte pracował szybko. Twierdza znajdowała się piętnaście kilometrów
dalej,
w górach. Wkrótce zapadnie noc, pogrążając dżunglę i szlaki w ciemności, zanim
Hercules zdoła
przebyć choć część drogi. Piraci rozpalili pochodnie, które migotały teraz w
półmroku.
Po raz ostatni zerknęła na Kenta – był ledwie widoczny w szybko zapadającym
mroku.
– Mniejsza z tym – powiedziała i odłożyła muszkiet.
– Ależ pani! – krzyknęła Colette. – To piraci! Musimy ostrzec innych.
– Cicho. – Brigitte zeszła po schodach do sypialni. – Nikomu nie mów, Colette!
Trzeba było działać inaczej. Ale to wymagało rozwagi. Miała piękną jedwabną
suknię, której
jeszcze nigdy nie włożyła. Przywiozła ją z Francji, dwadzieścia lat temu. Była
wyjątkowa,
Brigitte planowała włożyć ją na uroczystość z okazji urodzin króla. Podczas
podróży na
Martynikę zaszła jednak w ciążę, a po narodzinach pierwszego dziecka suknia
okazała się za
ciasna. Potem znowu była w ciąży, i znowu, aż całkiem zrezygnowała z noszenia
pięknej szaty.
Zresztą teraz panował nowy król, którego w ogóle nie znała.
Strojna ponad miarę suknia była różowa, przód miała haftowany szkarłatną i
purpurową nicią
i halkę w kolorze słońca. Taka niegdyś panowała moda: strój powinien olśniewać,
dobierano
więc kolory jaskrawe i kontrastujące ze sobą. Suknia kojarzyła się z tropikalnym
zmierzchem:
złotym słońcem na czerwieniejącym niebie. Po narodzinach siódmego dziecka
Brigitte
poszerzyła talię, sprawiła sobie ciasny gorset i jakoś wbiła się w to cudo, ale
suknia tymczasem
całkiem wyszła z mody. Takie stroje przeminęły wraz z Ludwikiem XIV. I tak oto
różowo-złota
kreacja stała się symbolem minionej młodości i straconych okazji, i tylko
przypominała Brigitte
o młodzieńczych namiętnościach i pocałunkach kradzionych w letnich ogrodach
|
|
Nie sposĂłb jednak zaczynać od nowa. Tylko niemowlÄ™ moĹĽe zaczÄ…c caĹ‚kiem od poczÄ…tku— Czy nie sądzicie — powiedziałem jeszcze możliwie spokojnie — że oskarżenie jest pozbawione wszelkich podstaw?
— Wystarczy przeczytać Tezy nr 1 i Tezy nr 2, żeby wiedzieć, z...Ten wydawał się
postacią jeszcze bardziej niesamowitą, gdyż przewiesił przez rękę kupon płótna,
Al-Mustasim wiedział zresztą, jak brzmiałaby odpowiedź, gdyby zapytał o...Maksymalna prędkość wylotowa w przypadku konwencjonalnej artylerii wynosiła około 1000 metrów na sekundę i nikt nie wiedział, czy przy tak znacznym jej zwiększeniu można...Tutaj nie było żadnych reguł, a przynajmniej tyle już wiedział, że tam, gdzie nie ma reguł, wszystko się komplikuje...Wiedziała, że J musi się osobiście przekonać o tym, że bratu nic nie L
W drodze do szpitala Jamie siedział bardzo spokc Obserwując go, miała wrażenie, że coś go jednak l Kiedy...Dopiero wiązka
takich sprawozdań wtajemniczyła by nas w to, co się na świecie dzieje, a cośmy wiedzieć
powinni, by się od świata nazbyt w naszym zagonie zapatrzywszy, nie...Teraz Alemi wiedział już, skąd wywodzą się te praktyki, lecz był
pewien, że ojciec nigdy w to nie uwierzy, a także nie przyjmie do
wiadomości faktu, że delfiny potrafią..."
Wiedział, że nie ma co rozmyślać
o kobiecie, która była matką
Toma, ani o wszystkich rzeczach,
które robili, czy o miejscach, w
których bywali, ani o tym, jak...— Nie będę ci taił — ciągnął starzec zniżając głos, jakby się lękał, że go kto usłyszy — że
droga, która wiedzie do Valmontone i do Ciampi...Czy przyznając się do tego człowiek uzyska potwierdzenie swych obserwacji i głęboko skrywanego przekonania, że jest zły?
Tak naprawdę to wiedziałam, że mama jest...
Cytat
Hi mihi doctores semper placuere docenda qui faciunt plus, quam qui facienda docent - ci mi się nauczyciele podobali w uczeniu, którzy raczej czynią niż uczą rzeczy już uczynionych. Do sukcesu nie ma żadnej windy. Trzeba iść po schodach Fidei Defensor (Fid Def lub fd) - obrońca wiary (tytuł Henryka VIII bity na wszystkich brytyjskich monetach). (tytuł Henryka VIII bity na wszystkich brytyjskich monetach). (tytuł Henryka VIII bity na wszystkich brytyjskich monetach) Eripuit coelo fulmen, sceptrumque tyrannis - wydarł niebu piorun, a berło tyranom. Ignorancja nie jest niewinnością, jest grzechem. Browing R |
|