Jeszcze jeden zakręt i już jedzie się na wschód główną ulicą miasta...
Katalog znalezionych haseł
 
Cytat
Dlaczego trzeba całego życia, by sobie uświadomić, że złowróżbne znaki pojawiają się równie często jak ptaki na czereśni? Jonathan Carroll - Zaślubiny patyków
Start Koniec... Duclos... XIV...
 
  Witamy

Nie sposób jednak zaczynać od nowa. Tylko niemowlę może zacząc całkiem od początku
Nie trzeba być specjalistą od dziejów tych okolic, by zrozumieć, że Silver Plume zamienia się powoli w miasto duchów, jedną z niewielu autentycznych pozostałości górniczej przeszłości zachodniego Kolorado. W centrum miasteczka, przy Main Street, lśniły w blasku południowego słońca wielkie okna celu naszej wyprawy, KP Cafe. Wystrój restauracji jest równie wiekowy, co sam budynek, jednak w jej urządzenie nie włożono zbyt wiele pracy. Pełno tu zupełnie niepasujących do siebie elementów, lecz atmosfera jest ciepła i przyjazna. Jeśli ktoś chce, żeby zostawić go w spokoju, nikt mu nie przeszkadza. Jeśli ktoś ma ochotę na pogawędkę, można na nią liczyć. Jedzenie jest znakomite. Kawa smakuje wspaniale, jeśli jest świeża, czasami jednak przypala się, kiedy zbyt długo stoi w wielkim starym ekspresie za barem. Lauren i ja zajrzeliśmy do środka i przywitaliśmy się z tą samą kelnerką, która obsługiwała nas, kiedy byliśmy tu ostatnich kilka razy. Nazywa się Megan. Zaproponowała nam oświetlony słońcem stolik przy frontowym oknie. Jadaliśmy w KP pięć lub sześć razy w roku, zawsze po drodze w jakieś inne miejsce, wystarczyło to jednak, by traktowano nas jak stałych bywalców. Zamówiliśmy coś meksykańskiego i jedno piwo na spółkę. Megan uśmiechnęła się do Lauren, a mnie zupełnie zignorowała. Przypomniałem sobie, że to samo zrobiła, kiedy byliśmy tu poprzednim razem. Pół minuty po tym, jak złożyliśmy zamówienie, do restauracji weszło dwoje ludzi. Zwróciłem na nich uwagę, ponieważ oboje byli elegancko ubrani. Z tego samego powodu Megan przestała na chwilę wycierać kontuar. Mężczyzna miał na sobie granatowy garnitur, kobieta zaś garsonkę w kolorze jaskrawej fuksji z malinowymi wykończeniami. Nie znałem jej, ale rozpoznałem ten strój. Oboje byli na pogrzebie Arniego Dressera. - Oni też byli na pogrzebie - szepnąłem do Lauren. - W tym kostiumie? - spojrzała z niedowierzaniem. Wzruszyłem ramionami. - Nie sądzę, żeby Arniemu to przeszkadzało. - Prochom już nic nie zaszkodzi, ale ja nie poszłabym w takim stroju na pogrzeb. Chyba są jakieś zasady. - Nie wiedziałem, że masz jakieś zasady. Lauren szturchnęła mnie nad stołem, a Megan zaprowadziła parę do małego stolika z tyłu, blisko drzwi do toalety. Z pewną wyższością pomyślałem, że pewnie nie byli stałymi bywalcami. Patrzyłem z zaciekawieniem, jak natychmiast pogrążyli się w ożywionej dyskusji, której przedmiotu nie udało mi się jednak podsłuchać. Siedzieli nachyleni do siebie nad chybotliwym stołem tak, że ich głowy niemal się stykały. Jej głos brzmiał donośniej. Wydało mi się, że wychwytuję w nim echa południowego akcentu. Przestałem podsłuchiwać, kiedy Megan rzuciła na ich stół kartę dań. Minutę później przyniosła nam piwo, miseczkę tortilli i salsę własnej roboty. Lauren pociągnęła łyk piwa i uniosła ze zdziwieniem brwi. Odwróciłem się, podążając wzrokiem za jej spojrzeniem, i zobaczyłem, że kobieta w garsonce koloru raksji idzie w stronę naszego stolika. Usiadłem wygodniej. - Doktor Gregory? - spytała nieznajoma. - Doktor Alan Gregory? Kobieta była najwyraźniej kimś, kogo powinienem pamiętać z czasów praktyk w Denver. - Tak, to ja - powiedziałem z zakłopotaniem. - Jestem Alan Gregory. Proszę wybaczyć, czy znam panią z Ośrodka Nauk Medycznych? Chyba widziałem panią na pogrzebie. Kobieta obiema dłońmi poprawiła klapy marynarki. - Tak, tak. Byłam na pogrzebie doktora Dressera, ale nie uczyłam się tutaj. Wyjechałam do Georgetown. Nie tego małego, które mijaliśmy za wzgórzem. Do tego dużego, w D.C. Zaśmiała się z własnego dowcipu i wyciągnęła do mnie rękę. - Mam nadzieję, iż wybaczycie mi państwo, że przeszkadzam. Jestem A.J. Simes. Doktor A.J. Simes. Nie byłem do końca przekonany, czy mam ochotę jej wybaczać. Uścisnąłem jej dłoń. - To moja żona, Lauren Crowder. Lauren, doktor Simes. - Miło mi panią poznać, pani Crowder. Obawiałem się, że spyta, czy może dostawić sobie krzesło. Nie spytała. Miałem nadzieję, że sobie pójdzie. Nie poszła. - Może się to państwu wydawać niegrzeczne, że państwa zaczepiam, a po tym, co mam do powiedzenia nawet niedorzeczne, ale ja i mój kolega bardzo chcielibyśmy zamienić z panem kilka słów, doktorze Gregory. Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko temu. - Skinęła głową w kierunku swego towarzysza, który wyglądał na zakłopotanego i nie patrzył w naszą stronę. - Właśnie urządziliśmy sobie popołudniową wycieczkę, co rzadko mamy okazję zrobić - westchnąłem. - Może załatwimy to kiedy indziej? Z przyjemnością znajdę chwilę czasu, by spotkać się z państwem. Może dam państwu moją wizytówkę? Kobieta lekko potrząsnęła głową, co wyglądało bardziej na wzdrygnięcie się niż sprzeciw. - Proszę nie wyciągać pochopnych wniosków, doktorze. Zazwyczaj nie zachowuję się niegrzecznie, proszę mi wierzyć. Przeszkadzanie państwu w ten sposób jest dla mnie tak samo niezręczne, jak dla państwa. Obawiam się jednak, że to, co mamy państwu do powiedzenia nie może czekać. Simes obejrzała się przez ramię, spoglądając na swojego towarzysza. Starannie unikał jej wzroku, wpatrzony gdzieś w górę. Wyglądał jak pogrążony w modlitwie, albo jakby interesował się zabytkami architektury i właśnie z uwagą badał sufit z blachy falistej. Za AJ. Simes stanęła Megan z dwoma dużymi talerzami parujących meksykańskich potraw trzymanymi w chwytakach do gorących naczyń. Uśmiechała się z przymusem i przestępowała z nogi na nogę, jakby chciało jej się siusiu

comp
Nie sposĂłb jednak zaczynać od nowa. Tylko niemowlÄ™ moĹĽe zaczÄ…c caĹ‚kiem od poczÄ…tku- Oj żesz, oj żesz! - Sprawa jednak nie jest jeszcze przegrana...Pragnienie, iżby dziecko umiało walczyć o swoje sprawy (3), a także by umiało realizować swoje pomysły (11) i wykazywało przedsiębiorczość (12) nie mówi jeszcze nic o tym, do...— Czy nie sądzicie — powiedziałem jeszcze możliwie spokojnie — że oskarżenie jest pozbawione wszelkich podstaw? — Wystarczy przeczytać Tezy nr 1 i Tezy nr 2, żeby wiedzieć, z...Gotów byłby wszystko wybaczy´c siedem razy po dziesi˛e´c i jeszcze siedem, i jeszcze drugie tyle, gdyby Judasz tego zapragn ˛ał, cho´cby uczynił zło przenosz ˛ace swoim...Miasto to nie zostało jeszcze zlokalizowane, jego ruin należy szukać wśród licznych pagórków ruin znajdujących się na stepie al-Dżazira, pomiędzy płynącymi z północy...Pan Desplain głowił się jeszcze, kto też i kiedy te drzwi zamknął, bo w czasie inwentaryzacji otwarte były i sam osobiście tu zaglądał, różne supozycje wszyscy snuli, kiedy woń...Mimo intensywnego rozwijania wyższych studiów kształcących pedagogów specjalnych wciąż jeszcze szkolnictwo specjalne posiada najniższy procent nauczycieli o pełnych...Ale na tym nie koniec jeszcze, bo już w trakcie lotu ogromny wilk zaczął przemieniać się w coś w rodzaju pół wilka, pół człowieka, inaczej mówiąc w wilkołaka, a dokładniej...Jakie znaczenie mogła mieć jedna wysepka, tak nieciekawa pod względem krajobrazowym, a na dodatek jałowa, kiedy jest jeszcze siedemset innych? Cena była właściwa, a wyspa...Zabrakło jeszcze kobiecej ręki, która podzieliłaby ciasto i wniosła trochę wiecznej kobiecości w zimny, nieprzytulny pokój szpitalny...
Cytat

Hi mihi doctores semper placuere docenda qui faciunt plus, quam qui facienda docent - ci mi siÄ™ nauczyciele podobali w uczeniu, ktĂłrzy raczej czyniÄ… niĹĽ uczÄ… rzeczy juĹĽ uczynionych.
Do sukcesu nie ma żadnej windy. Trzeba iść po schodach
Fidei Defensor (Fid Def lub fd) - obrońca wiary (tytuł Henryka VIII bity na wszystkich brytyjskich monetach). (tytuł Henryka VIII bity na wszystkich brytyjskich monetach). (tytuł Henryka VIII bity na wszystkich brytyjskich monetach)
Eripuit coelo fulmen, sceptrumque tyrannis - wydarł niebu piorun, a berło tyranom.
Ignorancja nie jest niewinnością, jest grzechem. Browing R

Valid HTML 4.01 Transitional

Free website template provided by freeweblooks.com